Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Andariel
Ashes
Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 2111
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: North Pole Płeć:
|
Wysłany: Czw 16:35, 27 Gru 2007 Temat postu: Loreena McKennitt |
|
|
Loreena McKennitt (ur. 17 lutego 1957) - kanadyjska piosenkarka i harfistka wykonująca muzykę celtycką.
McKennitt urodziła się w Morden w prowincji Manitoba w rodzinie irlandzko-szkockiej. Jej rodzice to Jack i Irene McKennitt.
W 1981 przeprowadziła się do Stadford w Ontario, a w 1985 wydała swój pierwszy album - Elemental. McKennitt zaczęła stopniowo zdobywać światową sławę dzięki kolejnym albumom, produkowanym i wydawanym przez jej własne wydawnictwo - Quinlan Road.
W 1998 roku narzeczony piosenkarki, Ronald Rees, utonął razem z dwójką innych mężczyzn, w wyniku wypadku na zatoce Georgian. Tylko jedno z trzech ciał zostało odnalezione. Piosenkarka jeszcze w tym samym roku stworzyła fundusz Cook-Rees Memorial Fund, by zapobiec podobnym tragediom w przyszłości, i wydała album Live in Paris and Toronto, zawierający nagrania z dwóch występów na żywo. Wszystkie dochody ze sprzedaży tego albumu zostały przekazane funduszowi.
McKennitt znana jest ze swoich adaptacji tradycyjnych celtyckich pieśni oraz z podkładów muzycznych napisanych do wielu wierszy.
Zetknelam sie z nia pierwszy raz tutaj na forum, gdyz duzo userow podawalo ja jako swoja ulubiona wokalistke. Postanowilam nieco odsluchac ja dyskografie i...no naprawde mi sie podoba. Nie jestem jakas zwolenniczka celtyckich melodii (tzn. podobaja mi sie, ale nie zeby je sobie tak wlaczyc ), ale jej interpretacje naprawde przypadly mi do gustu- maja dusze, sa bardzo smutne, nostalgiczne, spiewa je z przejeciem...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
f!eld
Moderator
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Zaurale :P Płeć:
|
Wysłany: Pon 8:59, 07 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Hmmmh, długo się zbierałem do napisania w tym temacie Z Loreeną moja przygoda była taka, że jakieś 6 lat temu kolega mi pożyczył "The Mask and the Mirror". Album był jak dla mnie przyjemny, ale wtedy tak byłem zasiedziany w ogólnie pojętej klasyce i metalu, że nie zwróciłem za bardzo na nią uwagi. Tzn. fajnie się jej słuchało, było miło, sympatycznie, ale czegoś mi brakowało (za spokojne ). A potem... Nie wiem, ile, ale z pół roku temu (może trochę ponad) odgrzebałem jej dyskografię (mój brat cioteczny... niby słucha przede wszystkim polskiego punka sprzed transformacji, ale i tak ma dziwne rzeczy :mrgreen:), bo chciałem jakiegoś spokojnego podkładu do gry w Might & Magic. I mnie wzięło - na dobre. Szło jak leciało - do jej pierwszego albumu - Elemental - najtrudniej było mi się przekonać (piosenki celtyckie były dla mnie zgrane do imentu - a w dodatku jej interpretacje były ckliwe), ale już The Visit mnie poruszyło maksymalnie.
To, co Loreena prezentuje w swojej twórczości jest dla mnie magią ducha, który już dawno temu został zagubiony przez ludzkość. To nie tyle dziki romantyzm, co jego melancholijna odmiana - jej ekstatyczne uniesienia nie są pozą artystyczną i to właśnie cenię w niej najbardziej. Wydaje mi się, że jest to też kwestia jej biografii - tego, gdzie się urodziła, wychowała, jak i późniejszych przeżyć. I to właśnie jej ostatnie albumy wywarły na mnie największe wrażenie i je najbardziej pokochałem. Podróż przez świat różnych kultur, dźwięków... ona to robi w sposób wręcz doskonały. I dopiero kiedy takie utwory jak The Mummer's Dance, Marrakesh Night Market, Santiago, Kecharitomene, Sacred Shabbat, które pokazują żywiołowość innych narodów; pełne dramatycznego uniesienia poematy The Highwayman, The Bonny Swans, Night Ride Across the Caucasus (aktualnie mój numer jeden od paru miesięcy - fraza "In cathedrals..." powala), Caravanserai, czy Beneath the Phrygian Sky; wreszcie medytacyjne, swego rodzaju modlitwy - Prosepro's Speech, Dante's Prayer, The English Ladye and the Knight, Penelope's Song; dopiero kiedy one mnie poruszyły i przemówiły do mnie - dopiero wtedy doceniłem kunszt poprzednich albumów. Bo uświadomiłem sobie, że nie sztuką jest nagrać album z jakimiś tam kolejnymi wersjami klasycznych szlagierów folkowych - sztuką jest wlać w nie tą melancholijną duszę, jak to uczyniła Loreena. I tak te pierwsze trzy albumy również w końcu zagościły u mnie w sercu na stałe - choć to dopiero Stolen Child oraz The Blacksmith pokazały mi, co to jest prawdziwy folk angielski. Również sentymentem darzę Standing Stones - ze względu na taką starą kasetkę "Oktober County" Neila Hellmana, gdzie również wykorzystano ten sam motyw muzyczny, w trochę tylko innej konfiguracji.
Oddzielna sprawa to kolędy - jak ktoś nie wierzy, że istnieje coś takiego jak kolęda gotycka, to polecam Coventry Carol w jej wykonaniu - Mizerna, cicha wysiada Dalej, co więcej, tutaj również czuć Święta a la Loreena. Kto słyszał - ten wie, o co chodzi. Kto nie - cóż... Polecam
No i koncerty - klasa sama w sobie. Pełne żywiołowości, chyba najlepiej wypadło - moim zdaniem Live in San Francisco, choć Nights From the Alhambra też powalają - zwłaszcza Santiago, które jest kwintesencją żywiołu i szaleństwa - oraz Penelope's Song. Zresztą, co tu dużo gadać. Na albumach Loreena się hamuje - na koncertach te hamulce traci. To, co ona wyczynia to nic innego jak czysty żywioł - a jej śpiew osiąga poziomy mistrzowskie. Piękne...
Dobra, rozpisałem się. Jeśli ktoś to przeczytał, to dziękuję. Ale to wszystko jest jednym wielkim peanem na cześć pieśniarki, którą podziwiam. Osoby, która potrafi przenieść nas do własnego, zagubionego i minionego świata, który już nigdy nie zaistnieje. Jeżeli na świecie istnieją jeszcze bardowie, to ona jest nim w stu procentach...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iselor
Widow's Weeds
Dołączył: 26 Sie 2007
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pon 22:24, 07 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Tak ją polecacie, że musze posłuchać
|
|
Powrót do góry |
|
|
f!eld
Moderator
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Zaurale :P Płeć:
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agnes
Moderator
Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Płeć:
|
Wysłany: Sob 23:42, 16 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
jak ktos ma jej mp3 czy cos podrzuuuućcie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Poquelin
Illumination
Dołączył: 05 Wrz 2007
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 11:34, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Coz, f!eld sie rozpisal, to powtarzac sie zbytnio nie bede. Mialem dluzszy czas kilka jej albumow, ale nie sluchalem- owszem, podobalo sie, ale niespecjalnie mnie do Loreeny ciagnelo. Kiedys podenerwowany wrocilem do domu, siadlem przy komputerze i stwierdzilem, ze dla kontrastu puszcze sobie cos spokojniejszego. Trafilo na Loreene, jedna piosenka, druga... i zauroczylem sie tym co uslyszalem w glosnikach. Ta muzyka ma dusze, czuc jej autentycznosc i niesamowita magie. Jeszcze sie "wgryzam" w jej tworczosc, ale juz widze, ze jej muzyka bedzie dla mnie w jakis sposob wyjatkowa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
rayleigh
Shadowman
Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 15:39, 02 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Loreenę wielbię i ubóstwiam, ona i Lisa Gerrard posiadają moje dwa najukochańsze wokale na świecie.
Bardzo lubię wszystkie jej płyty, chociaż chyba najbardziej te środkowe - The Visit, Book of Secrets i The Mask and the Mirror. Najbardziej w jej twórczości, oprócz pięknego wokalu, cudnych melodii i pięknych kompozycji (można tam usłyszeć różne naprawdę ciekawe instrumenty), cenię ten niezwykły, jedyny w swoim rodzaju, magiczny klimat, ale o tym już dobrze powiedział f!eld.
Moje ulubione utwory: Santiago (te skrzypce powalają), Marrakesh Night Market (świetny klimat, rewelacyjna melodia), Mummers' Dance, Skellig (piękny tekst), Dante's Prayer (IMO najpiękniejszy utwór), The Highwayman i Samain Night, no i jeszcze The Mystic's Dream.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|